One Piece Odyssey (PS5)

Niezbyt znane szerokiemu gronu graczy studio ILCA otrzymało od Bandai Namco zadanie dosyć proste do zrealizowania — stworzyć grę lepszą niż One Piece: World Seeker. No, może nie do końca tak było, jednak sparzony poprzednim tytułem korzystającym z licencji mangi autorstwa Eiichirō Ody, do One Piece Odyssey podchodziłem z gigantyczną rezerwą.

Na szczęście moje obawy były na wyrost i One Piece Odyssey jest dużo lepszą produkcją, niż zakładałem. Porzucenie beznamiętnego otwartego świata na rzecz turowego jRPG-a wyszło produkcji na dobre. Nawet mimo faktu, że pewne przywary gatunku pozostały nieruszone i co jakiś czas przypominają o sobie, męcząc archaizmami. Niemniej, One Piece: World Seeker odradzałem każdemu od samego początku. One Piece Odyssey po ślamazarnym i niezbyt interesującym początku powoli mnie kupiło i sam przed sobą musiałem przyznać, że początkowa opinia była zbyt ostra i faktycznie z produkcją można spędzić kilkadziesiąt przyjemnych godzin.

Zanim jednak moja opinia przechyliła się w kierunku pozytywnej, musiałem przebrnąć przez wyjątkowo ślamazarny i męczący początek. Wiele jestem wybaczyć gatunkowi jRPG, jednak w 2023 roku serwowanie rozgrywki szatkowanej przegadanymi scenkami w proporcji 1:5 doprowadzało mnie do szewskiej pasji. Na każde kilka minut biegania i walki One Piece Odyssey serwuje kilkanaście minut przegadanych scenek, w ekstremalnych momentach dobijając go progu 20/30-minutowych pogadanek przeplatanych pojedynczymi walkami. Im dalej w las tym gra wypada lepiej pod tym względem, jednak ostrzegam nie bez powodu. Niejeden nieprzygotowany i niecierpliwy gracz rzuci tym tytułem w kąt.

„Długo się rozkręca” to idealne podsumowanie One Piece Odyssey. Każdy aspekt tej produkcji z początku wydaje się wybrakowany i zrobiony po łebkach. Walka? Na start wygląda jak uboga zrzynka z Persona 5, w której klepiemy podstawowe ataki, przeplatając je ze specjalnymi i od czasu do czasu zmieniamy pozycję na polu walki. Dopiero później dostajemy możliwość wykorzystywania ataków łączących siły kilku bohaterów, pojawia się większa liczba wyzwań do zaliczenia w trakcie pojedynków (ich wypełnienie powoduje znaczący przyrost punktów doświadczenia, a co za tym idzie, skraca czas grindu).

Eksploracja również potrzebuje czasu, by nas nie męczyć. Każdy z bohaterów dysponuje specjalnymi zdolnościami, które wykorzystujemy do poruszania się po mapie (gumowe ręce Luffiego) czy odnajdujemy ukryte przedmioty na mapie (składniki przepisów Sanjiego czy kasa Nami). Ograniczanie tego postępami fabularnymi nie było zbyt rozsądnym pomysłem. Rozumiem, że twórcy nie chcieli graczy przytłaczać możliwościami, jednak niektóre aspekty rozgrywki oddawane są w nasze ręce po kilku godzinach gry.

Bieganie za fabularnymi zadaniami możemy (a nawet jest to wręcz wskazane) przeplatać pobocznymi aktywnościami, których sporo w grze oraz zadaniami, które otrzymujemy od NPC-ów. Nie poskąpiono również znajdźkami, porozrzucanymi po każdym rozdziale, sprytnie zachęcając do ponownej eksploracji zaliczonej lokacji, gdy dostaniemy nowe umiejętności, z których możemy skorzystać.

Historia w One Piece Odyssey opowiada o przygodach Piratów Słomkowego Kapelusza po tym, jak trafili na tajemniczą wyspę Waford, z której będą próbowali się wydostać. Początkowo gra sprawia wrażenie świeżynki w tym aspekcie, jednak dosyć szybko twórcy bawią się z nami w recykling dobrze znanych fanom mangi arców. Co prawda jest to sensownie wyjaśnione (lokacje, które odwiedzamy to wspomnienia, przez co są zmienione mniej lub bardziej względem faktycznych wydarzeń), niemniej trafić kolejny raz do Alabasty, Water 7, Marineford czy Dressrosy to nie jest coś, czym da się enty raz ekscytować.

Po rozłożeniu gry na czynniki pierwsze może Wam się wydawać, że Bandai Namco się nie przyłożyło i wraz z ekipą ILCA wypuściło na rynek kolejnego średniaka, by niskim kosztem zarobić na fanach One Piece. To jednak mylne wrażenie, bo produkcja, całościowo, wypada nad wyraz przyzwoicie. Rozgrywka, gdy się rozkręci, jest przyjemna, warstwa techniczna stoi na wysokim poziomie, a ścieżka dźwiękowa skomponowana przez Motoi Sakurabę zgrabnie komplementuje przedstawianą na ekranie akcję. No i warto zaznaczyć, że polska wersja trzyma wysoki poziom, choć ogranicza się wyłącznie do napisów.

Ostatecznie nadal seria One Piece: Pirate Warriors pozostaje moją ulubioną grową produkcją opartą o mangę Eiichiro Ody. Niemniej, One Piece Odyssey dla osób, które preferują zabawę w klasycznego RPG-a, będzie nad wyraz dobry wyborem. Nawet w pełnej cenie, co rzadko kiedy zdarza mi się ostatnio napisać.

Kod otrzymałem od wydawcy gry.

Podziel się:
Paweł Musiolik
Paweł Musiolik

Przez lata prowadziłem serwis PS3Site.pl/PSSite.com. Aktualnie znajdziecie mnie gościnnie m.in. na Gry-Online.pl i dziale rozrywkowym Allegro.

Artykuły: 97

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *