Kaiju Wars (PC)

Kaiju Wars w oko wpadło mi przez kompletny przypadek. Przeglądając zestawienia nadchodzących premier na PC, produkcja Michaela Longa przykuła uwagę swoją stylistyką nawiązującą do czasów popularności NES-a, inspirując się wydaną na konsoli Nintendo produkcją poświęconą Godzilli.

W grę wszedłem w ciemno, nie wczytywałem się w zapowiedzi, nie oglądałem żadnych zwiastunów. Całe moje zainteresowanie wzięło się z paru zrzutów ekranu, które powiedziały mi, że warto będzie zaryzykować. Po ograniu tytułu wiem, że intuicja mnie nie zawiodła. Kaiju Wars, mimo budżetowych ograniczeń, a co za tym idzie, pewnych niedoróbek, jest całkiem udaną strategią łączącą w sobie elementy karcianki.

Jeśli miałbym pokrótce opisać, jak wygląda rozgrywka w Kaiju Wars, przyrównałbym ją do miksu Into the Breach z Advance Wars, do których dołożono drobne elementy karcianki. Planszę w formie dioramy oglądamy z lotu ptaka, wcielając się w dowódcę, którego celem jest pokonanie nacierającego potwora. Na początku misji dzięki czujnikom sejsmicznym możemy sprawdzić, skąd nadejdzie zagrożenie, a później wokół tego zaplanować obronę. Kaiju nie możemy definitywnie zabić, co najwyżej odstraszyć na jakiś czas. Potwory poruszają się w prostych liniach, od budynku do budynku, niszcząc wszystko po drodze. Gdy dokonają wystarczająco wysokich zniszczeń, odkrywają, gdzie znajduje się nasza baza z naukowcami pracującymi nad serum.

Naprzeciw gigantycznym kreaturom wysyłamy jednostki produkowane w koszarach, na lotnisku lub w laboratorium. By zachować dynamikę misji, kosztują one niewiele, a po zniszczeniu mogą być naprawione za ułamek swojej wartości i wysłane ponownie w bój. Całość przypomina strategiczne rozwiązywanie puzzli i przewidywanie na podstawie prawdopodobieństwa ścieżki ruchu Kaiju. Karty, o których wcześniej wspomniałem, służą do wprowadzania chwilowych lub trwałych modyfikacji w grze. Oczywiście do potworów także je przepisano, więc to nie tak, że kreatury toczą z nami nierówny pojedynek. Nasze ruchy można podzielić na dwie fazy. W ofensywie wykorzystujemy jednostki przeznaczone do tych działań i jeśli uda nam się zbić odpowiednio dużo punktów zdrowia potwora, traci on jedno pole zasięgu, dzięki czemu zyskujemy więcej czasu na przygotowanie się do defensywy i ukończenia misji. W fazie defensywnej, gdy potwór się porusza, możemy wykorzystywać przygotowane do tego zadania jednostki cechujące się wysokim poziomem kontry, które znacząco są w stanie spowolnić nacierające monstrum. Oczywisty brak licencji Toho rekompensowany jest mocnymi inspiracjami. Mierzymy się m.in. z ogromnym gorylem, jaszczurem czy latającym feniksem. Inspiracje kultowymi potworami są tutaj widoczne od razu, choć wyraźnie zaznaczam, że na szczęście nie zdecydowano się na prostackie zerżnięcie popularnych designów.

Z początku gra wydaje się łatwa, ale to z uwagi na poświęcenie pierwszych misji wprowadzeniu do wielu mechanik, jakie oferuje gra. Im dalej w las, tym poziom trudności i skomplikowania lokacji się zwiększa. W niektórych misjach musimy radzić sobie z ograniczony miejscem manewru w dżungli, a w kolejnej z dwoma nacierającymi w jednym momencie Kaiju. Postępy w misji powiązano z systemem ulepszeń jednostek. Im lepiej nam idzie, tym więcej otrzymujemy punktów, za które wzmacniamy nasze jednostki. W ten sposób gra zachęca do powtarzania misji w celu znalezienia lepszego rozwiązania. Poza standardową kampanią czekają na nas także swobodne misje oraz edytor, w który możemy tworzyć własne poziomy i scenariusze. Zawartości według deweloperów ma wystarczyć na kilkadziesiąt godzin i nie jest to zbytnia przesada. Sama kampania to około 20 godzin zabawy.

Na samym początku tekstu wspomniałem, że urzekła mnie oprawa wizualna. Mając na uwadze fakt, że od dawna czuję przesyt tytułami wykorzystującymi pixelart, jest sporą pochwałą. Deweloperzy postanowili pójść dalej i również menu gry i wszystkie ekrany przygotowano w stylu nawiązującym do kinematografii lat minionych. Gorzej niestety wypada warstwa dźwiękowa. Muzyka bardzo szybko zaczyna męczyć i po 2 godzinach ściszyłem ją całkowicie.

Krótko po premierze gra nękana była sporą dawką problemów, które na szczęście dla mnie i tego tekstu, zdążyły zostać połatane, zanim zabrałem się za ogrywanie Kaiju Wars. Na ten moment twórcy skupiają się na wypuszczaniu aktualizacji z cotygodniowymi wyzwaniami i pracują nad kolejnymi usprawnieniami. Jeśli do tej pory nie mieliście pojęcia, że taki tytuł istnieje, a lubicie tego typu gry, to wrzućcie Kaiju Wars na listę życzeń i kupcie, przy pierwszej nadarzającej się okazji. Nie zawiedziecie się.

Podziel się:
Paweł Musiolik
Paweł Musiolik

Przez lata prowadziłem serwis PS3Site.pl/PSSite.com. Aktualnie znajdziecie mnie gościnnie m.in. na Gry-Online.pl i dziale rozrywkowym Allegro.

Artykuły: 86

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *