Wypuszczenie House of the Dead: Remake wpierw na Switcha, a później na pozostałe platformy wyrządziło ogromną krzywdę tej produkcji. Mam nadzieję, że Forever Entertainment otrzymało sowitą zapłatę od Nintendo, bo w innym wypadku wydawca może żałować. Dlaczego?
Gdy pojawił się recenzje remake’u gry Segi wydanej pierwotnie w 1996 roku na automatach, momentalnie pojawiły się głosy, że Forever Entertainment kolejny raz porwało się z motyką na słońce i dostarczyło kolejny remake (po Panzer Dragoon), który zawodzi. Okazało się jednak, że problemem nie jest gra, a raczej sam Switch, na którym gra działa źle, jest zabugowana i prezentuje się bardzo słabo.
Na szczęście tydzień później pojawiła się także wersja na PS4, PC i Xboksa One, która deklasuje wydanie na przenośną konsolę Nintendo. Nie dość, że oprawa wizualna stoi kilka poziomów wyżej, efekty graficzne wyglądają porządnie, to trzeba też wyraźnie zaznaczyć, że gra nie ma żadnych problemów z płynnością i błędami. Można dyskutować, czy sterowanie za pomocą Joy-conów jest lepsze niż to, które oferują pozostałe wersje konsolowe (analogi lub kontroler ruchowy + PlayStation Move na PS4). O pecetach nawet nie wspominam, bo to akurat oczywiste, że myszka lub Sinden Lightgun deklasują jakiekolwiek inne rozwiązania.
Ok, skoro już wiecie, że nie ma co sugerować się recenzjami wersji na Switcha, skupmy się na samej grze. House of the Dead: Remake jest wierny pierwowzorowi. Deweloperzy nie mieli co prawda dostępu do oryginalnych plików i musieli wszystko odtwarzać własnoręcznie, jednak nie sprawiło to im większych problemów. Wizualia zostały podciągnięte do standardów poprzedniej generacji (wydań na PS5/ Xboksa Series X|S jeszcze nie ma), przez co gra nie wygląda źle na konsolach (oczywiście poza Switchem). Z uwagi na to, że HotD jest wyjątkowo krótką grą — jej zaliczenie to inwestycja rzędu 40 minut — postanowiono dodać tryb hordy. Różni się on tym od standardowej kampanii, że w wielu miejscach podczas rozgrywki pojawia się mnóstwo dodatkowych przeciwników. Z nowym systemem punktowania (IMO lepszym niż ten z oryginału) trzaskamy dużo lepsze wyniki. Nic ponadto nie zostaje zmienione.
Jeśli mam być szczery, nie bardzo widzę, co mogłoby zostać zmienione w grze, która korzenie ma na automatach, więc z zasady oferować ma krótką kampanię. Mimo czterech rozdziałów, w trzech początkowych mamy kilka ścieżek do celu, które aktywują się zależnie od wykonywanych czynności. Są także proste sekrety, które nieco podnoszą replayability. No i oczywiście opcja kooperacji lub rywalizacji w dla dwóch graczy. Być może gdyby remake House of the Dead wydano razem ze znacznie lepszą w moim odczuciu kontynuacją, nie miałbym odczucia, że premierowa cena w stosunku do zawartości, jest nieco za wysoka.
Jednak nie ma co narzekać. House of the Dead na PS4 jest udanym remakiem, w którego fani celowniczków powinni zagrać. Niekoniecznie jednak w premierowej cenie. Warto poczekać na jakąś promocję.
Kod do recenzji dostarczył mi wydawca gry — Forever Entertainment.