Nie warto kupować eFootball PES 2020 – opinia po demie

Tegoroczna odsłona serii Pro Evolution Soccer jest jeszcze wolniejsza, bardziej realistyczna i stawiająca na godne odwzorowanie boiskowej fizyki. Być może przez to będzie najlepszą odsłoną w całej historii serii, bijąc kultowe już Pro Evolution Soccer 6. Niezależnie jednak od wszystkich zalet, kupowanie eFootball PES 2020 nie ma większego sensu.

To były czasy….

Zanim zaczniecie się pukać po głowie, coś chciałbym wam wszystkim wyjaśnić. Corocznie wydawane odsłony sportowych serii, obojętnie czy to NBA od 2K Sports, czy FIFA od EA i PES od Konami, to ciągłe dreptanie w miejscu i wprowadzanie drobniutkich zmian, reklamując je jako coś rewolucyjnego. To widać zwłaszcza po serii FIFA, która każdego roku przed premierą ma długą listę zmian, a gdy gra trafia na rynek, to ci rozsądniejsi zauważają, że ogólnie to różnic zbyt dużych nie ma. Od trzech, może czterech edycji do tego ślimaczego wyścigu dołączyło Konami.

Pierwsze lata po przesiadce z własnego silnika na świetny Fox Engine (który przy okazji był na bieżąco modyfikowany pod potrzeby zespołu) były usłane wielkimi postępami. Pierwsza edycja serii cierpiała na problemy ze spadkami animacji i detekcją kolizji, ale potencjał było widać gołym okiem. Potrzeba było szlifów. Te przyszły wraz z kolejnymi edycjami. Bywało lepiej, bywało gorzej, aż do PES-a 2019, którego mogę uznać za wyjątkowo dobrą próbę odwzorowania piłkarskiej symulacji. Jednak gdy wbijałem platynę, spędzając z grą więcej czasu, niż pierwotnie planowałem, wróciło do mnie uczucie zmęczenia materiału. Już w zeszłym roku, gdy na horyzoncie majaczyła premiera PES 2019, obiecałem sobie, że odpuszczam. Ostatecznie wyszło tak, że grę dostałem, więc i powstała recenzja.

Leo Messi jak co roku wygląda świetnie.

Niecały rok później za rogiem czeka na nas premiera eFootball PES 2020, więc raz jeszcze wróciła mi myśl, że może jednak skuszę się i kupię grę, choć tym razem w promocji kilka tygodni po premierze. Decyzję uzależniałem od tego, czy tegoroczna edycja wprowadzi wystarczająco dużo zmian (bo na nowości nie liczę), by usprawiedliwić zakup. Gdy Konami wrzuciło demo do PS Store, pobrałem je, odpaliłem i uznałem, że kupno PES-a w tym roku nie ma absolutnie żadnego sensu. Nie dlatego, że gra zapowiada się źle. Wręcz przeciwnie — PES 2020 może być najlepszą odsłoną serii, jednak jego zakup nie ma sensu, chyba że jesteście uzależnieni od trybu myClub, albo jesteście tak napaleni na piłkę nożną, że nie wytrzymacie roku przerwy (a może i dwóch). Konami postanowiło nie schodzić z obranej przez siebie drogi symulacji, robiąc grę jeszcze wolniejszą niż zeszłoroczna odsłona, przy której niesłusznie moim zdaniem narzekano na tempo rozgrywki.

Lewandowski już nie

PES 2020 jest więc wolniejszy, oferuje nieco bardziej dopracowaną fizykę postaci i piłki, dokładając do tego nowe animacje. Niestety, nadal nie jest w tym aspekcie dobrze i to, co mi od zawsze przeszkadza — widoczne łączenia poszczególnych ruchów — nadal zostało. Jeśli jednak na te aspekt przymknę oko, to muszę przyznać, że deweloperzy faktycznie się przyłożyli do tego aspektu. Oczywiście trzeba też mieć na uwadze, że wersja demo rok w rok różni się od pełniaka, więc niekoniecznie rozgrywka będzie identyczna. Poprawiono też zachowanie SI, która po pierwsze — wreszcie stara się strzelać z dystansu i ma więcej niż dwa schematy akcji, po drugie — nie boi się sfaulować, choć i tu ma być nieco lepiej, bo sędzie nie zawsze gwiżdże. Jeśli ktoś grał dużo w PES 2019, zauważy różnicę na plus. O ile Konami znowu czegoś nie popsuje do premiery.

Oczywiście zmian ma być więcej. Odświeżono nieznacznie interfejs, Master League doczeka się (kolejnej) rewolucji transferowej, większego znaczenia nabiorą trenerzy, którzy się pojawią. Jednak to wszystko mniej ważne aspekty, przynajmniej do czasu, gdy Konami wywróci ML do góry nogami. A na to się nie zanosi.

Skoro jest tak dobrze, to dlaczego odradzam zakup?

Bo to nie ma najmniejszego sensu. Do PES-a na stałe wróciłem wraz z edycją 2013 i każdego roku grywałem w kolejne odsłony, patrząc na zmiany wprowadzane przez Konami. Zmiany, które z biegiem czasu mocno wyhamowały i zamieniły się w dreptanie w miejscu. Co prawda lepsze to niż droga, którą obrało EA (co roku psucie czegoś, by w następnej edycji w chwale to naprawić), ale i tak wydawanie ponad 240 złotych na praktycznie to samo jest luksusem, na który nie mam najmniejszej ochoty. Stoję na straży zdania, że powinniśmy poczekać z kupnem PES-a przynajmniej do pierwszej wersji wydanej na PlayStation 5. Choć to i tak ryzykowne, gdy przypomni mi się, jakim gównem było PES 2008. Więc w bezpieczniejszej wersji — lepiej poczekać 2 lata i kupić PES-a 2022 (czy jakkolwiek Konami swoją serię będzie nazywało). Wtedy mamy wielką szansę na prawdziwą ewolucję w animacji piłkarzy, SI na boisku, lepszą grafikę (i oby lepiej animowane twarze) i oprawę wokół boiska.

Na razie więc najlepiej poczekać. Podejrzewam, że będzie ciężko, bo spodziewam się fantastycznych recenzji tegorocznej odsłony. PES dawno odstawił serię FIFA, jeśli chodzi o jakość typowo piłkarską. O to nie musimy się martwić i jeśli nie stanie się katastrofa, to za dwa lata wrócę do tej serii i poczuję wreszcie powiew świeżości. A jeśli ktoś z was aktualnie robi sobie taką przerwę, to akurat PES 2020 może być idealnym momentem, by wrócić na wirtualne boiska.

Podziel się:
Paweł Musiolik
Paweł Musiolik

Przez lata prowadziłem serwis PS3Site.pl/PSSite.com. Aktualnie znajdziecie mnie gościnnie m.in. na Gry-Online.pl i dziale rozrywkowym Allegro.

Artykuły: 88

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *