Co kilka miesięcy świat gier zostaje zawładnięty przez kolejny fenomen growy. Zazwyczaj są to pecetowe produkcje, nierzadko będące we wczesnym dostępie, które z jakiegoś powodu są na ustach wszystkich. Do tej pory praktycznie każdy z tych hitów nie był w stanie zainteresować mnie sobą na tyle, bym wyłożył określoną kwotę. Valheim, Among Us, Phasmophobia czy chwilowy hit w postaci New World odpuściłem bez żalu.
Inaczej jest z Vampire Survivors. Nie będę nikogo okłamywał, że sporo zrobiła bardzo niska cena – 10,99 złotych to za grę, nawet we wczesnym dostępie bardzo mało. Oczywiście nie rzuciłem się od razu po premierze (17 grudnia), bo i o grze usłyszałem dopiero kilkanaście dni temu. Niemniej, w przypadku gier we wczesnym dostępie, im później zdecydujemy się na zakup, tym lepiej. Mając na uwadze, że co kilka dni pojawiają się aktualizacje z nową zawartością (drobną, ale jednak), zwłoka wydaje się najbardziej rozsądna.
No dobra, dlaczego Vampire Survivors jest tak wciągające? Diabeł tkwi w prostocie. Rozgrywka przypomina najlepsze lata gier arcade. Trafiamy na planszę, zewsząd atakują nas przeciwnicy, a my, zdobywając nową broń i akcesoria, a także je ulepszając, musimy przetrwać 30 minut. Nasza postać (jest ich kilka) atakuje sama, my tylko się poruszamy, unikając ataków. Pokonanie mocniejszego wroga da nam skrzynkę z walutą oraz ulepszenie posiadanego przedmiotu (lub jego ulepszenie, gdy spełnimy odpowiednie warunki).
Zero górnolotnej filozofii, całość jest prosta do opanowania i przez to tak wciągająca.
Jestem ciekaw, jak będzie rozwijała ta pozycja. Czy twórcy pójdą najbardziej oczywistą drogą — więcej lokacji, więcej broni, przeciwników i przedmiotów? Czy będą eksperymentowali z trybami i formami rozgrywki? No i inną kwestią jest, kiedy Konami przyśle smutnych panów z pismem C&D za zajumanie sprite’ów z Castlevanii: Symphony of the Night. Odkładając jednak żarty na bok, dawno nie dostałem tak prostej w pomyśle gry, która jednocześnie tak bardzo wciąga. I nawet prostacki pixel art (tam, gdzie nie jest kradziony z SotN) mi nie przeszkadza.