Pandemia COVID-19 uderzyła w branżę gier wyjątkowo mocno. Wiele projektów zostało przesuniętych, część tytułów na wyłączność PlayStation 5 trafi także na PS4. Sony chcąc zapewnić stały dopływ produkcji posiadaczom konsoli tej generacji, postanowiło dla paru gier wypuścić łatki dodające tryb kompatybilności z PS5 (God of War, Days Gone) oraz odświeżyć i wydać przygotowane z myślą o najnowszej konsoli dedykowane wersje gier.
Marvel’s Spider-Man dołączono do Milesa Morales, Ghost of Tsushima doczekało się fabularnego rozszerzenia, które spakowano razem z wydaniem Director’s Cut, by zachęcić ludzi do zapłacenia drugi raz za ten sam tytuł. Jest też Uncharted 4: Kres złodzieja i Uncharted: Zaginione dziedzictwo, które kilka temu wylądował w sprzedaży jako Uncharted: Kolekcja Dziedzictwo złodziei. Bez fabularnych rozszerzeń, bez nowości i z wyciętymi trybami sieciowymi (mowa o Uncharted 4).
Zamiast tego dostajemy rozdzielczość podbitą do 4K (z ograniczeniem do 30 klatek na sekundę), opcję gry w 1440p i 60 fps oraz 1080p i 120 fps, jeśli posiadamy telewizor, który obsługuje tak wysoki klatkaż. Granie w gry z serii Uncharted w 60 klatkach na sekundę jest bardzo przyjemne, ale w moim odczuciu nie na tyle, by rezygnować z podwyższonej rozdzielczości. Sam zaliczyłem obie odsłony w 4K/30 i dosyć szybko przyzwyczaiłem się do „filmowego” klatkażu. Trochę żałuję, że nie wyciśnięto więcej z grafiki. Jasne, zmniejszono popup obiektów, niektóre tekstury zostały minimalnie podciągnięte, ale jeśli ktoś zaliczał obie odsłony serii Uncharted na PS4 Pro, to różnica, bez szczegółowego porównania na stop-klatkach będzie prawie niezauważalna.
Ze wszystkich nowości dodanych do kolekcji, zdecydowanie jedna wysuwa się na prowadzenie. Mowa o prędkości wczytywania, która na PS5 została ścięta do 2-3 sekund w porównaniu do kilkudziesięciu na PS4/PS4 Pro. W trakcie roku od premiery PlayStation 5 przywykłem już do błyskawicznego ładowania gier, więc początkowo nie odczuwałem różnicy, jednak gdy wróciłem do Uncharted 4 z PlayStation 4, by wbić platynę, zrozumiałem, co tracą ludzie, którzy nie grają na PS5. Na prawdę, nie istnieje żadna ilość argumentów, które będą w stanie mnie przekonać, że wrzucenie superszybkiego dysku SSD do PS5 nie było najlepszym rozwiązaniem w konsolach tej generacji. Uncharted: Kolekcja Dziedzictwo złodziei jest kolejną grą, która mnie w tym utwierdziła.
Co z pozostałymi nowościami? Cóż, obsługa kontrolera DualSense jest, jak na tak poważną grę, powiedziałbym znikoma. Ot, kontroler wibruje nieco częściej niż DualShock 4, z nieco większą różnorodnością, choć czasami miałem wrażenie, że drgania dołożono absolutnie wszędzie, nawet tam, gdzie być ich nie powinno. Trójwymiarowy dźwięk? Były momenty, głównie wewnątrz opuszczonych ruin, gdzie faktycznie dało się odczuć skok jakościowy przestrzenności. Jednak w większości przypadków różnicę usłyszą tylko osoby z droższymi słuchawkami i wyczulonym słuchem.
Uncharted: Kolekcja Dziedzictwo złodziei dorwiecie już za nieco ponad 200 złotych. Nie jest to zbytnio wygórowana cena, gdy popatrzymy na inne tytuły tej generacji. Dodatkowo mamy opcję zakupu ulepszenia z wersji na PS4 za 50 złotych (wykorzystać możemy zarówno Uncharted 4: Kres złodzieja, jak i Zaginione dziedzictwo). Czy ma to sens? W mojej opinii niezbyt duży, bo grając w wydania z PS4 na PS5, różnica będzie jedynie w czasach wczytywania. Jeśli to wystarczająco dużo, by Was przekonać, to śmiało, kupujcie. W innym wypadku osobiście bym sobie darował.