Jestem ogromnym fanem japońskich RPG-ów spod skrzydeł Square Enix, więc gdy japoński wydawca zapowiedział stworzenie zupełnie nowej ekipy tworzącej jRPG-i, które miałyby trafić na segment średniej półki cenowej, przyklasnąłem z radości. Tokyo RPG Factory miało zaspokoić potrzeby nostalgii fanów gatunku, czerpiąc garściami z największych hitów ery 16-bitów.
I tak właśnie było z I Am Setsuna, ich pierwszą grą. Inspirowany przede wszystkim Final Fantasy X i Chrono Triggerem tytuł szału nie zrobił, kokosów nie zarobił, ale mi przypadł do gustu, więc gdy zapowiadano Lost Sphear, z zainteresowaniem patrzyłem na wnioski wyciągane przez deweloperów. Druga gra studia niestety dla nich także szału nie zrobiła, a dla wielu była gorsza niż historia o Setsunie. W tamtym okresie spotkałem się z wieloma głosami, że Tokyo RPG Factory po cichu pójdzie do piachu, bo Square nie ma zamiaru tracić na nich pieniędzy. Więc gdy zapowiedziano Oninaki podczas Nintendo Direct, pojawiło się na mojej twarzy małe zaskoczenie.
Nie ukrywam, że mój entuzjazm nie był tak duży, jak w przypadku I Am Setsuna, gdzie ujęła mnie stylistyka gry. Oninaki jest RPG-iem akcji, który nie robił dobrego wrażenia na start, więc jakoś grę wyrzuciłem z radaru zainteresowania. Aż do dzisiaj, gdy pojawiła się wersja demonstracyjna, którą z ciekawości postanowiłem sprawdzić. I mile się zaskoczyłem, bo nie jest aż tak źle, jak myślałem, że będzie.
Twórcy, zapowiadając Oninaki, obiecali nam poruszającą i angażująca historię, czyli coś, co słyszymy na każdym kroku. Tym razem ciężko jest na pierwszy rzut oka przyrównać najnowszą grę studia do którejś ze starszych gier, ale sam motyw wcielania się w Strażnika, którego celem jest bezpieczne przeprowadzenie zbłąkanych dusz na drugą stronę, ku reinkarnacji, może (ponownie) przywodzić na myśl Final Fantasy X. Kagachi, bo tak nazywa się główny bohater, w pełnej grze spotkać ma tajemniczą dziewczynę o imieniu Linne. W wersji demonstracyjnej żeńska postać pojawia się na chwilę i gdy gra poświęca jej odrobinę czasu antenowego — demo się kończy. Więc o samej historii niestety, ale nie jestem zbyt wiele powiedzieć.
Rozgrywka? Sądząc po tym, co w trakcie godziny możemy sprawdzić, bardzo dużo będzie zależeć od tego, jak rozbudowany będzie system Demonów. Nasz bohater dysponuje jednym atakiem. Jeśli chcemy urozmaicić sobie walkę, musimy wyekwipować wspomnianego wcześniej Demona, określanego w świecie gry jako służącego Strażnika. I to określenie jest adekwatne do tego, co zyskujemy po nawiązaniu paktu. Wraz z rozwojem towarzysza (możemy ich jednocześnie używać czterech) na specjalnym (dosyć ładnym) drzewku umiejętności, pojawią się nowe ataki, które ekwipujemy na jeden z dostępnych klawiszy. Demony mają być różnorodne i oferować umiejętności, które będą przydatne w danej sytuacji. W demku poza podstawowym pojawia się też Demon, który pozwala nam skakać, zamiast wykonywać uniki.
Sama walka wypada tak sobie. Zdecydowanie brakuje jej dynamiki, co objawia się, chociażby w tym, że uniki nie anulują wykonanego ciosu, więc musimy poczekać na zakończenie animacji danego ruchu, jeśli chcemy wykonać następny. Mam nadzieję, że w pełniaku nie będziemy przez długi czas skazani na podstawowe ruchy, gdyż te są po prostu takie sobie, na czym trochę cierpi pierwsze wrażenie. Z drugiej strony, Oninaki stara wyróżnić się, chociażby systemem więzi z Demonem. Wykonując ataki, ładujemy specjalne pole, które po osiągnięciu 100% pozwala na odpalenie tzw. Manifest, czyli akcji wzmacniającej naszą postać. Możemy jednak z tego nie korzystać i ładować dalej, ale tu wkrada się ryzyko — powyżej 150% rośnie znacząco nasz atak, ale też spada obrona.
Co jeszcze? W trakcie eksploracji funkcjonujemy między dwoma światami — zwykłym i duchowym, jeśli możemy go tak nazwać. Przełączać możemy się w dowolnym momencie, ale ograniczać może nasz ściana ciemności, która uniemożliwia nam ataki, gdy znajdujemy się w zasięgu jej działania. Musimy więc skakać między wymiarami, ubijając w świecie rzeczywistym specjalnych przeciwników, którzy pozwalają bez problemu otwierać portal. System już w demku wygląda interesująco i czuję, że w pełnej wersji może być jednym z mocniejszych punktów Oninaki.
Słabiej niestety wypada ścieżka dźwiękowa. Po melancholijnych brzmieniach I Am Setsuna i nieco oklepanej, ale przyjemnej muzyce Lost Sphear, demo Oninaki pozostawia słabe wrażenie muzyczne. Lepiej jest z warstwą wizualną. Nie wiem, czy tytuł dostał większy budżet, czy zatrudniono lepszych artystów, ale całościowo Tokyo RPG Factory zrobiło krok do przodu. Moje pierwsze skojarzenia z God Eaterem (mam uczulenie na ten styl, wybaczcie) okazały się nieco na wyrost.
Tak, jak przed zagraniem w wersję demo Oninaki mnie nie interesowało zbyt mocno, tak teraz nawet rozważam kupno gry krótko po jej premierze, którą ustalono na 22 sierpnia tego roku. Jeśli macie okazję, sprawdźcie sami wersję demo. Jest dostępna na PS4, PC i Switchu, a zdobyte poziomy i postępy w rozwoju przeniesiecie do pełnej wersji gry.