Horizon Forbidden West: Burning Shores (PS5)

Holenderskie studio Guerrilla Games podtrzymuje swoją zasadę rocznej przerwy między premierą gry, a wydaniem pierwszego (i zazwyczaj jedynego) dodatku. Dwanaście miesięcy po debiucie udanej w moim odczuciu kontynuacji, twórcy zabierają nas do nowego rejonu w świecie Horizon Forbidden West.

Jakkolwiek bym do tego nie chciał podejść, to DLC Burning Shores (tudzież Płonący Brzeg) zestawiane będzie z dodatkiem do pierwszej odsłony, który zabierał nas w śnieżne rejony. Być może w pewnym stopniu to kwestia preferencji, ale bardziej kupił mnie zimowy klimat Frozen Wilds aniżeli rajskie rejony przeplatane lawą, które są gospodarzem DLC. Zupełnie inną kwestią jest to, że miałem nieco innego oczekiwania po ukończeniu podstawki i liczyłem, że wyruszymy tropem zbiegłego Hefajstosa, przygotowując się do starcia z nadchodzącym Nemesis.

Niemniej, nie będę krytykował dodatku za to, że nie jest tym, co sobie wymyśliłem. Skupmy się na tym, co faktycznie oferuje. Na sam początek napomknę tylko, że to nie jest samodzielne DLC i musimy ukończyć podstawkę Horizon Forbidden West, by w ogóle ruszyć do nowego rejonu. Gdy już tam trafimy, na starcie poznajemy jedną z głównych postaci pobocznych, z którą nasze drogi będą się przeplatać i, co scenarzyści jawnie sugerują, odegra jeszcze większą rolę w przyszłości. Szkoda, bo Seyka jest wyjątkowo miałka i plasuje się gdzieś na szarym końcu, jeśli chodzi o zestawienie najciekawszych postaci w uniwersum Horizona.

Sama historia dodatku, która skupia się na pogoni za ostatnim Zenitą z początku intryguje, ale dosyć szybko potyka się o własne nogi i utarte schematy, eksplorując kult jednostki w najbardziej wyświechtany sposób. Tyle dobrze, że Sam Witwera, który wcielił się w rolę antagonisty, jest w stanie unieść na barkach słabość scenariusza. Zasadniczo rozumiem, że nie ma co po tak małym DLC oczekiwać większej uwagi na poszerzeniu uniwersum o dodatkowe wątki, jednak i tak po zaliczeniu wszystkiego na 100% pozostawał u mnie spory niedosyt.

Rozgrywka również nie zaskakuje nowościami. Największą jest dodanie Nuroptaka, na którym możemy nie tylko wzbijać się ponad przepięknie wyrenderowane chmury, ale także pływać pod wadą. Okolice Los Angeles, przypominające w dodatku bardziej wyspy Karaibskie, poprzecinane są zbiornikami wodnymi czekającymi na danie nura do wody. Tylko… po co, skoro sekretów i znajdziek tam nie uświadczymy, a misje fabularne tylko w jednym wypadku pozwalają nam aktywnie skorzystać z nowości dodanych przez studio. Kwestię pobocznych aktywności też możemy w sumie pominąć, bo niczym się za bardzo nie wyróżniają. Ot, szukanie figurek dinozaurów nieco odstaje in plus, głównie za sprawą backstory, cała reszta jest jednak do zapomnienia.

Przedpremierowe wypowiedzi ze strony deweloperów sugerowały, że zrzucenie okowów PS4 i wypuszczenie Horizon Forbidden West — Burning Shores wyłącznie na PS5 pozwoli mocniej wykorzystać możliwości, jakie daje aktualna generacja. Po ograniu mogę powiedzieć, że to była dosyć duża ściema. Dostajemy fantastycznie wyrenderowane chmury, których z reguły nie oglądamy zbyt często, bo prędkość poruszania się Nuroptaka jest skandalicznie za niska, więc odpuszczamy sobie długie loty. Poza tym nic, co gra nam serwuje, nie jest w stanie mnie przekonać, że nie byłoby możliwe na PS4. Nawet walka z ostatnim bossem, która z założenia miała być imponująca (i momentami jest), w ostateczności sprowadza się do tego samego — strzelania w jeden punkt, aż odpali się skrypt z kolejnym etapem starcia. Trochę casus podobny do God of War Ragnarok, który końcowymi sekwencjami również mnie zawiódł.

Nie będę jednak jakoś mocno narzekał, bo nie czuję, żebym zmarnował kilka godzin zabawy z tym dodatkiem. To raczej kwestia rozjechanych oczekiwań i mojego wyobrażenia po Horizon Forbidden West, w którą stronę mogło pójść potencjalne DLC. Patrząc też na cenę (89 złotych) dodatku, warto odpowiednio stonować oczekiwania. Za pełną cenę zakup nieobowiązkowy, lepiej poczekać na przeceny (albo wybrać się do Turcji).

Podziel się:
Paweł Musiolik
Paweł Musiolik

Przez lata prowadziłem serwis PS3Site.pl/PSSite.com. Aktualnie znajdziecie mnie gościnnie m.in. na Gry-Online.pl i dziale rozrywkowym Allegro.

Artykuły: 87

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *