Nie wiem, czy istnieje druga taka seria gier, w które byłbym tak zły i jednocześnie tak bardzo ją uwielbiał, jak Ghosts 'n Goblins od Capcomu. Oryginał zadebiutował w 1985 roku na japońskich automatach i później trafił na niezliczone ilości sprzętów. Mój kontakt z przygodami rycerza Arthura miał miejsce na komputerze Commodore 64 gdzieś w połowie lat 90. ubiegłego wieku. Mimo tego, że gra mną pomiatała, gdzieś zapisała mi się w pamięci i każdorazowo, gdy miałem okazję do serii powrócić, obojętnie czy to za sprawą kontynuacji, czy portów, z wielką radością to robiłem.
Ghosts 'n Goblins Resurrection jest pierwszą od 11 lat odsłoną (od 15, jeśli pominiemy niedostępne wersje na iOS) serii, która pojawiła się na konsolach. Capcom pierwotnie wypuścił grę na Nintendo Switch, by po kilku miesiącach przenieść ją także na PlayStation 4, Xboksa One i PC. Zmian względem „przenośnej” wersji, poza lepszą oprawą wizualną oczywiście, nie otrzymaliśmy, więc moją opinię śmiało można przyłożyć także do switchowej wersji gry.
Producenci gry postanowili nie zmieniać sprawdzonej od wielu lat formuły, traktując Ghosts 'n Goblins Resurrection jako swego rodzaju wierną interpretację oryginału, rozbudowując go o nowe elementy rozgrywki, które w pewnym stopniu ułatwiają rozgrywkę. Nie musicie się jednak martwić o to, że tytuł jest zbyt prosty. To nadal kawał wyjątkowo trudnej produkcji, przy której zginiecie dziesiątki razy, zanim uda Wam się ją opanować.
Największą zmianą w samej mechanice jest możliwość natychmiastowego zmiany kierunku ataku podczas kucania. Coś, co na papierze wydaje się absolutnie nieznaczące, w tym wypadku bardzo mocno poprawia doznania płynące z obcowania z grą. Poza tym nieco zwiększono pole widzenia, przez co w minimalnym stopniu łatwiej szykować się na nadchodzące ataki. Z poprzednich odsłon zaczerpnięto złotą zbroję, która daje dodatkową możliwość przeżycia po trafieniu, wyrzucono jednak opcję podwójnego skoku, który pojawił się w Super Ghouls 'n’ Ghosts. Początkowo wielu z Was może walczyć z nieco drewnianym sterowaniem, jednak dosyć szybko się przyzwyczaicie do intencjonalnego, lekko drewnianego poruszania się po planszach.
Największą zmianą jest dorzucenie znajdziek, które przybierają w Ghosts 'n Goblins Resurrection formę tzw. Umbral Bees, małych, mistycznych pszczół, które poukrywane są w każdej z plansz. Za ich zbieranie możemy odblokować dodatkowe umiejętności i ataki dla Arthura. Część wpadnie wraz z normalnym przechodzeniem gry, pozostałe będą wymagały powtarzania lokacji i wykonywania odpowiednich czynności. Wymaga to więc sporego wysiłku ze strony gracza, zanim będzie mógł skorzystać z opcji noszenia trzech broni jednocześnie czy odpalenia magicznego ataku, który zamieni wszystkich widocznych na ekranie wrogów.
By gra nie znudziła nam się za szybko, dodano także alternatywne wersje każdej planszy, które odblokowują się po zaliczeniu gry. Są one znacznie trudniejsze, ale ich ukończenie wymagane jest do poznania prawdziwego zakończenia (i splatynowania, gdyby ktoś pytał) gry. Do tego dochodzą wyższe poziomy trudności, które wystawią wolę nawet najbardziej cierpliwego gracza na próbę. Deweloperzy wpadli przy okazji na interesujący pomysł – opcja przyspieszenia gry lub zwolnienia jej tempa. Różnica nie jest znacząca, jednak odczuwalna, więc jeśli ktoś z jakiegoś powodu uważa, że Ghosts 'n Goblins Resurrection jest za łatwe, to może sobie przykręcić śrubę jeszcze bardziej.
Ostatecznie mamy do czynienia z kawałem świetnej gry, która w wyważony sposób łączy w sobie wierność oryginałowi z ułatwieniami pozwalającymi mniej wprawionym graczom bezproblemowe zapoznanie się z produkcją. Mając też na uwadze, że w Ghosts 'n Goblins Resurrection możemy zagrać z drugim graczem, który przejmie rolę jednego z trzech pomocnych duchów, wyłania nam się obraz gry wyjątkowo dobrze wyważonej.
Pewne obawy fani mogli mieć o oprawę wizualną. Gdy Capcom lata temu wypuszczał Ultimate Ghosts’n Goblins na PSP postawiono na trójwymiarową grafikę, która mocno starała się utrzymać nastrój oryginału, jednak czegoś jej brakowało. Teraz gdy moc sprzętów do grania jest dużo mocniejsza, zdecydowano się jednak na powrót do korzeni i dwuwymiarową oprawę wizualną, która sprawdza się idealnie. Co prawda początkowo trochę dziwnie odbierałem animację głównego bohatera, jednak dosyć szybko się do niej przyzwyczaiłem.
Ostatecznie dostaliśmy grę, w którą warto zagrać. Fani marki Ghosts’n Goblins nie muszą się obawiać o jakość, a nowicjusze – o poziom trudności. Jedyne, czego mi brakuje, to pudełkowe wydanie, które mogłoby stanąć obok wersji na PSP.