Mam jakąś niewyobrażalną słabość do AVICII Invector. Mając na uwadze to, że nie przepadam za grami rytmicznymi, nie jestem fanem muzyki elektronicznej, a AVICII znany mi był wcześniej wyłącznie z utworu „Levels„, który na marginesie mnie wyjątkowo irytował. Jednak gdy Tim Bergling popełnił samobójstwo, uznałem, że warto kupić będącą akurat w promocji grę. Miałem pewne obawy, że tytuł zniknie ze sprzedaży, a stylistyka produkcji mnie ujęła. Gra ze sprzedaży nie znikła, ja wbiłem platynę, a po jakimś czasie kolejną, gdy poprawiona wersja z dodatkowymi utworami pojawiła się raz jeszcze na PS4 (a ja sobie kupiłem ją w pudełku).
Musicie sobie więc wyobrazić, jak duże było moje zaskoczenie, gdy jakoś miesiąc po tym wydarzeniu pojawiła się zapowiedź AVICII Invector Encore Edition. Trzeciego wydania tej samej gry. Tym razem także na Switcha i z dziesięcioma dodatkowymi utworami, które pojawiły się także na pozostałych platformach w formie DLC. Hello There dorzuciło do bazowej gry:
Tim Song Pack:
- Bad Reputation
- Freak
- Heart upon my sleeve
- Peace of mind
- SOS
Magma Song Pack:
- Addicted to you
- My Feelings For You
- Seek Bromance
- Sunshine
- Trouble
Jeśli nic wam te utwory nie mówią – nie martwcie się, nie ma to znaczenia. Razem z nimi czeka na nas do ogrania 35 piosenek na trzech poziomach trudności. Zaliczenie każdego z nich zajmie nam z 3-4 godziny, więc całość, jak możecie sobie łatwo policzyć, wystarczy na ponad 10 godzin zabawy. Oczywiście o ile nie zapragniecie wymaksowania każdej piosenki. U mnie ta forma rozrywki odpadła z prostej przyczyny – jestem za cienki w uszach na najwyższym poziomie trudności. Oczywiście AVICII Invector nie jest trudną grą, wręcz przeciwnie. Wyjadacze gatunku szybko poczują się znużeni brakiem wyzwania, ale ma to swoje plusy – bardzo łatwo jest zacząć przygodę z tym tytułem.
Podstawy są proste. Poruszamy się lecącym przed siebie statkiem. Trasę podzielono na tory, na których pojawiają się przyciski, które musimy wcisnąć w odpowiednim momencie. Gra przy tym jest mocno wyrozumiała i nawet ewidentnie spóźnione kliknięcia są zaliczane. Z niższą punktacją, ale jednak. Urozmaiceniem są segmenty, w których przez chwilę lecimy i naszym celem jest trafienie w ogromne okręgi. Całość jest podana w stylizowanej, ale bardzo przyjemnej dla oka grafice. Postępy w grze zaznaczone są światami. W znajdziemy cztery piosenki, które po zaliczeniu odblokowują kolejny świat. Te różnią się poziomem trudności (ale skok jest nieznaczny) oraz oprawą wizualną.
W ciągu kilkunastu godzin zabawy ze wszystkimi wersjami gry przychylniejszym okiem patrzę na muzykę Tim Berglinga. Nie to, bym stał się fanem, ale parę piosenek wpadło mi w ucho. Łatwo więc traktować AVICII Invector jako swego rodzaju kapliczkę poświęconą temu DJ-owi. Są tutaj największe hity oraz mniej znane utwory. Z uwagi na to, że AVICII nie ograniczał się do jednego brzmienia i mocno mieszał gatunkami, jestem w stanie zaryzykować stwierdzenie, że każdy znajdzie tutaj coś dla siebie. Wersja na Switcha od pozostałych różni się wyłącznie rozdzielczością i jakością efektów wizualnych, więc jeśli preferujecie grę na przenośnej konsoli – wybierając to wydanie, niczego nie stracicie.